Dzisiaj postanowiłem odpalić moto po zimowej przerwie. Tak też zrobiłem, odpalił może za 5 razem. Postanowiłem go mocno rozgrzać, chodził ok. 30 min. Jak się rozgrzał gazowałem go również. Wszystko bez najmniejszych problemów, wszystko jak w bajce. Gdy tak sobie chodził popsikałem kilka miejsc WD-40. Gdy skończyłem i postanowiłem zgasić, chciałem jeszcze dać przygazówkę na końcu. Lekko dałem gazu i zgasł... I nie szło już go odpalić. Zakręcił może 3 razy, coraz ciężej i wolniej i stanął. Rozrusznik w ogóle nie kręci. Boję się że może się zatarł ?

Albo jest takie coś jak spuchnięcie tłoka ? A może zawory ? Ale kurcze chodził pięknie, na wszystkich garach. Przed zimą również jak w zegarku, dobrze go też zakonserwowałem. Jak zwykle coś.. Jak myślicie co może być ? Mogłem się przejechać, ale tyle błota wokół blaszaka miałem że zrezygnowałem. Chciałem być dobrej myśli że sprzęt dobrze chodzi i jest gotowy do jazdy, a tu taki zonk