W zeszłym sezonie zakupiłem nowiutki Akumulator M-LINE YTZ10S. Sezon smigał bez zarzutu, pod koniec wyjąłem go podładowałem, podłączyłem pod urządzonko konserwujące itp.. wszystko jak należy... Ostatni miesiąc leżał sobie w ciepłym pomieszczeniu... W zeszłym tygodniu podłączyłem go do moto a tu cyrk na kółkach

Przekręcam kluczyk,patrze na licznik a ten udaje stroboskop- podobnie jak licznik biegów. Uruchamiam pompe a tu totalny black-out jedynie przekaźniki słychać jak "strzelają". Przeraziłem się okrutnie

Podłączyłem akumulator pod 2 prostowniki i oba wskazywały że aku w 100% naładowane... Dopiero gdy podłączyłem go na nowo do moto (podłączyłem wcześniej wyjętę żarówki i kierunki) zobaczyłem że ledwo zipie...Myśle-mam zetrane prostowniki (ale że 2?!) Podjechał kumpel, podłączyliśmy akumulatory kablami, zero efektu. Wsadziłem aku kolegi- moto poszło od "kopniaka".ULGA

Nie wiem co się stało z tym M-line-em, ale naładować go się nie da, a po podłączeniu wszystko szaleje jakby jakieś zwarcie robił.
Wkurzyłem się i zamówłem oryginalny, mam nadzieję lepiej posłuży...