panowie, jest tak:
oddałem mojego fajera 2005r do boostera w katowicach na serwis, wstepnie wycenili mi robote na około 3500, (oleje, zawory,zebatki łancuch klocki jakieś 2 czujniki i jeszcze inne pierdoły, byłem na miejscu i all sie zgadza), ale dziś mi zadzwonili że mam uszkodzoną rame bo jakiś szpec założył jakieś nie takie łożysko , dolne na główce ramy(jeszcze zanikm kupiłem motor), i teraz nie wiem co zrobić, booster proponuje wymiane ramy co kosztuje wiecek jak 5000 tyś....nowa rama + wymiana, jest opcaja taka że kupuje rame na allegro za 500 + 200 pomiar czy jest ok i wymieniam , ale bez pappiera... można też rozebrać motocykl i oddać rame do firmy co to naprawia i daje gwarancje ... ale nie wiadomo czy sie podejmą , bo muszą zobaczyć, a rozebranie motocykla + poskaładanie to 1000 zeta.. i jeszcze opcaj że zapłace te 3000 tyś z kawałekiem , rame zostawie tak jak jest i bede śmigal i sie zabieje... lub wykup AC i położenie konkretne w winklu i kasacja moto... doradzcie Panowie bo sezon idzie a w garage tylko quad i motorynka syna,,, za błędy przepraszam bo się z tej rozpaczy upiłem dziś
Kwaq