Po ponad trzech miesięcy poszukiwań udało się znaleźć sztukę, która była w bardzo dobrym stanie technicznym a wizualnym nie straszyła dzieci. Po wycieczce do Zabrza stałem się posiadaczem Halinki, którą wcześniej smigał ralf91 (pozdro Rafale

Gość konkretny miły i przyjemny choć dość twardy w targach

Teraz napisze coś na co na pewno poprzedni właściciel czeka, czyli historia jak doszło do zakupu.
Po przyjeździe, przywitaniu, oglądaniu nadeszła chwila przejażdżki. Maszyna rozgrzana, ja ubrany ruszam w drogę z rezerwą w baku. Po pokręceniu się maszyną kawałek za miastem i po mieście traf chciał, że maszyna zaczęła przerywać i zgasła (ok 500m od bazy). Pierwsze co pomyślałem to brak wachy, żeby się upewnić otwieram bak patrze susza, zamykam i ciach przy wyjmowaniu klucza ułamałem jego końcówkę. Zdenerwowałem się troszeczkę ale jakby tego było mało macam się po kieszeniach a tu co??? Kur*** nie zabrałem ani telefonu ani dokumentów. Na moje szczęście stoczyłem się w jakąś uliczkę przy, której pewien miły Pan zmieniał sobie koła w aucie i użyczył mi telefonu. Teraz następny zonk bo znam tylko dwa numery swój i szefa, kręcę wiec do szeryfa przekazał mi numer do staruszka, który był z Rafałem. Dzwonie i melduje, że żyje ale brakło mi wachy i złamałem kluczyk. W międzyczasie towarzystwo się podenerwowało, że coś się stało i szukali mnie po mieście (już czuję co Rafał przeżywał





Po takich ciężkich przejściach w końcu zaczęliśmy się z wszystkiego śmiać, a ja szczęśliwie wróciłem do domu z długiej podróży.
Dam jakieś foty sprzęta







